Strony

środa, 25 czerwca 2014

Czy to, co lepsze od tego, co gorsze, jest rzeczywiście dobre?

Wyobraź sobie, że zaproponowano ci konsumpcję dwóch przeterminowanych produktów spożywczych – jednego o 5 dni, a drugiego o miesiąc. Czy spożyjesz ten, który jest przeterminowany o 5 dni tylko dlatego, że prawdopodobnie jest świeższy od tego przeterminowanego przed miesiącem? Albo wyobraź sobie, że masz prowadzić jeden z dwóch samochodów. Pierwszy z nich ma uszkodzony silnik, sprzęgło i układ hamulcowy, zaś drugi tylko sprzęgło. Czy wsiądziesz do drugiego z tych aut w poczuciu bezpieczeństwa? Świadkowie Jehowy dobrze znają wypowiedź z listu Jakuba 2:10: „Kto bowiem przestrzega całego Prawa, ale czyni fałszywy krok w jednym szczególe, staje się przestępcą względem nich wszystkich.” Świadomi mocy tego wersetu przywódcy Towarzystwa opublikowali w Strażnicy z 1.12.2008 roku życiorys Rudolpha Stuarta Marshalla pod znamiennym tytułem „Szukałem błędów, a znalazłem prawdę”. W życiorysie tym znajduje się następujące zdanie: Obalenie choćby jednego z ich (Świadków Jehowy) wierzeń stawiałoby pod znakiem zapytania prawdziwość całej reszty. Przywódcy organizacji, publikując powyżej cytowane zdanie, zdają się nie dostrzegać tego, że wnikliwe i dokładne zbadanie faktów ptrzez R. S. Marshalla musiałoby zaowocować niezaistnieniem jego życiorysu w omawianej Strażnicy. Jednak życiorys taki zaistniał i został opublikowany. Jak to możliwe? Wchodzą tu w grę trzy możliwości:
1. Życiorys ten jest dziełem zdolnego bajkopisarza w Biurze Głównym
lub
2. Brat ten nie zna problemów wyłaniających się przy bliższej analizie wielu nauk Towarzystwa
lub
3. (najgorsza ewentualność) Brat ten nie chce wiedzieć o tych problemach, mamiony „ostrzeżeniami” przed czytaniem tzw. „literatury odstępczej”

Obawiam się, że w grę wchodzi (niestety) trzecia ewentualność, ponieważ jak wynika z treści publikowanego życiorysu (co ma oczywiście odpowiednio oddziaływać na umysły w większości słabo wykształconych i chwalonych za to Świadków Jehowy), jego autor posiadł gruntowne wykształcenie teologiczne i świeckie, będąc m.in. doktorantem Uniwersytetu Stanforda oraz doradcą stanowym mającym niebagatelny wpływ na sposób używania funduszy w celach edukacyjnych, zajmując się tym zagadnieniem przez 28 lat. Jeśli Świadek Jehowy, szczególnie umiłowany przez organizację niewykształcony Świadek, przeczyta w Strażnicy życiorys brata, który jest inteligentny, który ma doktorat uniwersytecki, który posiadł gruntowne świeckie oraz teologiczne, jezuickie wykształcenie i który twierdzi, że nie znalazł ani jednego błędu w naukach Świadków Jehowy – to cel, jaki postawili sobie przywódcy organizacji, a mianowicie, aby utrwalać w umysłach czytelników literatury przeświadczenie o posiadaniu pełnej, niekwestionowanej prawdy – zostaje osiągnięty. Tymczasem, jak wiedzą dobrze czytelnicy tej witryny, nie brakuje nauk Świadków Jehowy, które nijak się mają do Pisma Świętego. Zwróćmy chociażby uwagę na jedną z kluczowych nauk organizacji – naukę o tym, jakoby w 1914 roku rozpoczęło się niewidzialne panowanie Królestwa Bożego. Tymczasem zgodnie z biblijną i zdroworozsądkową definicją greckiego słowa parousia, tłumaczonego na „obecność” w Przekładzie Nowego Świata, ma ona miejsce razem z powtórnym przyjściem Chrystusa, a nie przed nim. W śnie o posągu opisanym w 2 rozdziale Księgi Daniela Boskie wyjaśnienie samo biegnie aż do dzisiejszych dni, zaś w wizji drzewa z 4 rozdziału – NIE. Jest tam wyraźnie podkreślone, że sen dotyczy króla, a uwaga o „najuniżeńszym z ludzi” (słowa króla po odzyskaniu rozumu) jest uwagą o charakterze uniwersalnym, a nie proroctwem. Czy Bóg miałby w tym miejscu posłużyć się Nabuchodonozorem – dumnym pogańskim władcą, czcicielem Marduka – w celu podania mesjańskiego proroctwa? Przecież sam apostoł Paweł mówi, że TYLKO Żydom zostały powierzone „wyrocznie Boże” (Rzymian 3:2, BW), włącznie z wrogim Jezusowi Kajfaszem, który prorokował, że jeden człowiek umrze za lud (Jana 11:51, 18:14). Dla przypomnienia warto przytoczyć kilka niemożliwych lub hipotetycznych założeń, które musiałyby być spełnione, aby poprzeć doktrynę WTS. 
1. Sen dotyczy nie tylko króla Nabuchodonozora (brak dowodów)
2. Początek spełniania się proroctwa przypada wcześniej niż jego podanie (ABSURD!)
3. Przywrócenie panowania Nabuchodonozora, który obalił miniaturowe Królestwo Boże, obrazuje przywrócenie większego Królestwa Mesjasza (ABSURD!)
4. „7 czasów” ze snu Nabuchodonozora to 7 lat (nie ma na to żadnych dowodów)
5. Owe 7 lat to lata księżycowe po 360 dni (nie ma na to żadnych dowodów)
6. Należy je zestawić z 12 rozdziałem Apokalipsy (pomysł WTS i poprzedników (np. J.A. Brown – 1823 rok).
7. Należy zastosować regułę „dzień za rok” (nadinterpretacja, użycie tej reguły wyraźnie zalecił sam Jahwe Bóg dwukrotnie – w wypadku omawianego snu Nabuchodonozora o drzewie – nic takiego nie miało miejsca)
8. Jezus w Ewangelii wg Łukasza 21:24 mówił o zburzeniu Jeruzalem przez Babilończyków (nielogiczne)
9. Początek „czasów pogan” to rok 607 p.n.e. (wg Biblii, Józefa Flawiusza i obecnego stanu wiedzy był to rok 587 lub 586 p.n.e.). Wystarczy uważnie przeczytać Księgę Zachariasza 1:12 oraz 7:4,5, a także „Przeciw Apionowi” 1:21 Flawiusza i samemu wyciągnąć wnioski.
10. 2520 lat (po przeliczeniu „dzień za rok”) księżycowych=2520 lat astronomicznych (to już absurd do kwadratu)

Cała ta powyżej omawiana „wyliczanka” służy utrzymywaniu doktryny o latach 1914, 1918, 1919 i rzekomym wybraniu i osądzeniu wtedy „niewolnika”. Likwidacja tej doktryny powoduje runięcie całego gmachu fałszywych nauk opartych na błędnej chronologii, a przede wszystkim upadek nadanego sobie przez przywódców WTS statusu tzw. „kanału łączności” z samym Bogiem. Czyżby nie był tego świadomy Rudolph Stuart Marshall? A czy nie jest tego świadome przywództwo WTS? Usiłuje ono wmówić Świadkom Jehowy, że są jedyną „religią prawdziwą”, a na „dowód” rzekomej prawdziwości tak buńczucznego twierdzenia przywołuje fragmenty 2 rozdziału Księgi Izajasza i pokrewne cytaty z 4 rozdziału Księgi Micheasza. Np. w Izajasza 2:2-4 czytamy:
I stanie się pod koniec dni, że góra domu Jehowy będzie utwierdzona ponad szczytem gór i wyniesiona ponad wzgórza; i popłyną ku niej wszystkie narody. I wiele ludów pójdzie i powie: „Przyjdźcie i wstąpmy na górę Jehowy, do domu Boga Jakubowego; a on będzie nas pouczał o swoich drogach i będziemy chodzić jego ścieżkami”. Z Syjonu bowiem wyjdzie prawo, a słowo Jehowy – z Jerozolimy. I wyda wyrok wśród narodów oraz uporządkuje sprawy wielu ludów. I przekują swe miecze na lemiesze, a swe włócznie na noże ogrodnicze. Naród nie podniesie miecza przeciw narodowi ani się już nie będą uczyć wojowania.
Ale czy rzeczywiście DZISIAJ spełniają się te słowa? Zwróćmy uwagę na kontekst, np. wersety 11-21  tego samego, drugiego rozdziału księgi Izajasza:
Harde oczy ziemskiego człowieka zostaną poniżone, a pyszałkowatość ludzi się ugnie i w owym dniu sam Jehowa będzie wywyższony. Bo dzień ten należy do Jehowy Zastępów. Przychodzi na każdego wywyższającego się i wyniosłego, a także na każdego wyniesionego lub poniżonego; i na wszystkie wysokie i wyniosłe cedry Libanu, i na wszystkie okazałe drzewa Baszanu; i na wszystkie wysokie góry, i na wszystkie wyniosłe wzgórza; i na każdą wysoką wieżę, i na każdy warowny mur; i na wszystkie okręty Tarszisz, i na wszystkie wspaniałe statki, I wyniosłość ziemskiego człowieka się ugnie, a pyszałkowatość ludzi zostanie poniżona; i w owym dniu sam Jehowa będzie wywyższony. A bezwartościowi bogowie całkowicie znikną. Ludzie zaś wejdą do jaskiń w skałach i do dołów w prochu - przed grozą Jehowy i przed jego wspaniałym dostojeństwem, gdy powstanie, by zatrzęsła się ziemia. W owym dniu ziemski człowiek rzuci ryjówkom i nietoperzom swoich nic niewartych bogów ze srebra oraz bezwartościowych bogów ze złota, których dla niego uczyniono, by się im kłaniał, żeby wejść do jam w skałach i do rozpadlin skalnych przed grozą Jehowy i przed jego wspaniałym dostojeństwem, gdy powstanie, by zatrzęsła się ziemia.
Oczywiście nic z tego, co wymieniają powyżej cytowane wersety – nie ma obecnie (jeszcze) miejsca. Toteż cytowanie wyrwanych z kontekstu wersetów w oderwaniu od całości w celu „uzasadnienia” doktryny o tym, jakoby WTS było „górą domu Jehowy” do której zmierzają „wszystkie narody” (nawiasem mówiąc – NARODY, a nie pojedynczy ludzie z nich się wywodzący) jest zwykłym nadużyciem, a mówiąc wprost – kłamstwem, którego istnienie w tej i innych sprawach trudno pogodzić z nadanym sobie mianem „religii prawdziwej”. Werset pokrewny z Księgi Micheasza 4:4 dobitnie wskazuje, że proroctwo z Księgi Izajasza i Micheasza dotyczy przyszłości:
I będą siedzieć, każdy pod swą winoroślą i pod swym drzewem figowym, i nikt nie będzie ich przyprawiał o drżenie; powiedziały to bowiem usta Jehowy Zastępów.
Oczywiście dziś dalecy jesteśmy od warunków opisanych w powyższym wersecie. Niektórym (chyba większości) trudno się pogodzić, iż zostaliśmy wprowadzeni celowo w błąd. Powinniśmy być wdzięczni naszemu Bogu, że otwiera nam oczy coraz wyraźniej na fakty. Nasze wyobrażenia o „wielkim ucisku” też najprawdopodobniej są błędne. Może on się zacząć od sądu nad organizacją (założywszy, że odgrywa ona jakąś szczególną rolę), a „religia fałszywa” nadal będzie się jeszcze mieć w tym czasie bardzo dobrze. Polecam w tym miejscu lekturę 11-tego rozdziału Apokalipsy bez „pomocy” w postaci książki „Objawienie”. Jako ciekawostkę mogę podać że „watchman”, czyli Robert King nazwał doktrynę o roku 1914 nauką pochodzącą od Diabła. Większość Świadków Jehowy, zatrwożona odkryciem takich jak powyższe i podobnych faktów, zapytuje: – Ale DOKĄD mamy iść” – i przywołuje fragment z 6-tego rozdziału Ewangelii wg Jana, wersety 67 i 68:
Wtedy Jezus rzekł do dwunastu: Czy i wy chcecie odejść? Odpowiedział mu Szymon Piotr: Panie! Do kogo pójdziemy? Ty masz słowa żywota wiecznego.
WTS również bardzo chętnie cytuje te słowa, odnosząc je do tych członków społeczności, którzy zgorszeni i rozczarowani organizacją, a szczególnie jej coraz to bardziej „uaktualnianymi” (czytaj: zmienianymi bez ładu i składu) naukami, rezygnują z aktywności mając poczucie znalezienia się w ślepym zaułku. WTS zestawia się z Mistrzem, który nigdy nie musiał zmieniać swoich nauk, ponieważ zawsze były prawdziwe. Zgorszenie uczniów Jezusa (nieuzasadnione) w niczym nie przypomina zgorszenia uczniów WTS (uzasadnionego aż nadto!). Klucz do zrozumienia wypowiedzi Jezusa kryje się w zdaniu „Do kogo pójdziemy?” Apostoł Piotr nie powiedział: „Dokąd pójdziemy” lecz: „Do kogo pójdziemy”. Istnienie starszych, sług pomocniczych i zborów, mające być wg często powtarzanego przez WTS twierdzenia dowodem, że to właśnie organizacja zarządzana przez Towarzystwo jest „prawdziwym zborem”, nie jest żadnym dowodem – wszak inne religie, szczególnie o protestanckim zabarwieniu, posiadają często bardzo podobną strukturę. W Ewangelii wg Mateusza 18:20 czytamy:
Bo gdzie jest dwóch lub trzech zebranych w moim imieniu, tam jestem pośród nich.
Jak widać, werset ten nic nie mówi o organizacji, a jednak Mistrz zapewnia, że będzie wśród prawdziwych naśladowców nawet wtedy, gdy będzie ich tak mało, że zupełnie nie będzie potrzebna jakaś widzialna struktura organizacyjna. Gdyby dowodem prawdziwości wiary miało być istnienie takiej rozbudowanej struktury, Jezus nie powiedziałby słów zapisanych w Ewangelii wg Łukasza 18:8:
(…) kiedy jednak przybędzie Syn Człowieczy, czy rzeczywiście znajdzie wiarę na ziemi?

Chrześcijanie muszą trwać przy CHRYSTUSIE, choćby miało to oznaczać, że nie ma DOKĄD chodzić. Zadajmy jeszcze raz pytanie: Czy to co lepsze, od tego, co gorsze, jest rzeczywiście dobre?