Strony

czwartek, 26 czerwca 2014

Obalanie mitów - część 1 - głoszenie znakiem rozpoznawczym przwdziwych chrześcijan?

Przyznam, że nie rozumiem, jak można w obecnym stanie organizacji (dawniej zresztą nie był wiele lepszy, po prostu mniej wiedzieliśmy...) wyruszać do głoszenia o Królestwie pod jej szyldem. Oczywiście to sprawa indywidualnego wyboru – ale choć nie śmiem się nawet w najmniejszym zakresie porównywać do naszego Mistrza, to jednak na ogół postrzegam rzeczy biało-czarno.
Już słyszę głosy apologetów WTS, że Jezus chodził do synagogi, mimo że wiedział, co się wyprawia w judaizmie; tak, to prawda, ale czynił tak dlatego, że był Żydem poddanym Prawu. Jednak jego uczniowie, choć też pochodzenia żydowskiego, uczęszczali do synagog, zwłaszcza w późniejszym okresie chrystianizmu, głównie po to, aby głosić o Królestwie Bożym. Komu tam głosili? Żydom. Nie próbowali popierać upadającego systemu żydowskiego. Głoszenie razem z organizacją Towarzystwa Strażnica, którego odstępstwo od prawdy jest dzisiaj wyraźnie widoczne (biorąc pod uwagę szemrane początki nigdy de facto w prawdzie nie było!), przypomina w moim odczuciu popieranie odstępczego systemu żydowskiego w I wieku. Tego uczniowie Pana nie czynili. Jeśli ktoś świadomy obecnego stanu rzeczy chce wywiązywać się z „powinności głoszenia, a jednocześnie mieć czyste sumienie, niech naśladuje pierwszych uczniów Chrystusa głoszących Żydom i głosi prawdę swoim braciom, świadkom Jehowy, którzy tak jak niegdyś Żydzi, myślą, że są w „prawdzie”. I niech to czyni prędko, zanim dopadną go starsi i oskarżą o odstępstwo, a następnie wykluczą, ponieważ wtedy padnie ofiarą shunningu i już nie będzie miał, poza nielicznymi wyjątkami, okazji do rozmowy. „Pole żniwne” w tym zakresie naprawdę jest wielkie. Jeśli ktoś powie w tym miejscu, że uczniowie Chrystusa głosili także poganom, a więc dziś trzeba iść do innych niż świadkowie Jehowy „chrześcijan”, ponieważ oni „nic nie wiedzą” i są niejako odpowiednikiem starożytnych „pogan”, to po pierwsze gratuluję mu dobrego samopoczucia, a po drugie przypomnę, że dziś Pismo Święte, szczególnie w krajach chrześcijańskich jest łatwo dostępne i tylko ono zawiera czystą Ewangelię, toteż jedynie od ludzi zależy, czy ich ona interesuje, czy też nie. Chcąc być w zgodzie z własnym sumieniem, wielu członków społeczności ŚJ, pozostających w niej z różnych powodów, od wielu lat nawet nie próbuje iść do obcych ludzi. Czy to możliwe, że ci ŚJ, którzy to czynią i mówią, że głoszą „tylko o Królestwie”, naprawdę nie zdają sobie sprawy z tego, że są utożsamiani przez słuchaczy z organizacją, z którą wyruszają? Czy przy drzwiach mówią całą prawdę np. o tym, co czeka tych, którzy się ochrzczą i będą nadal myśleć? Wątpię! W Biblii czytany, że „będzie ta ewangelia o Królestwie głoszona na świadectwo wszystkim narodom”, ale nigdzie nie czytamy, że „od domu do domu”. Jedynie Przekład Nowego Świata usiłuje włożyć tak brzmiące słowa w usta apostoła Pawła w Dziejach Apostolskich 20:20, choć apostoł przemawiał do starszych zboru efeskiego. Nakazanie takiej metody działania przez sędziego Rutherforda było od początku niezgodne z Biblią (głoszenie ma wynikać ze spontanicznej potrzeby serca); owszem, przyniosło pewne rezultaty, lecz dzisiaj w dobie łatwego dostępu do informacji i rozwoju Internetu, a jednocześnie coraz większego „zagonienia” wielu ludzi, ta metoda wydaje się przestarzała, wywołując często odwrotny skutek do zamierzonego.
Trzeba też pamiętać, że Jezus umieścił zapowiedź głoszenia pośród obwieszczenia szeregu wydarzeń, których apogeum jest kwestią przyszłości. Nie wiadomo na razie, jak spełni się owo proroctwo. Raczej zaś nie spełnia się ono obecnie za pośrednictwem działalności WTS (nawet gdyby rzeczywiście było to czyste głoszenie "ewangelii o Królestwie"!), ponieważ trudno byłoby mówić o głoszeniu "wszystkim narodom". Są całe obszary, gdzie mimo ponad 130-letniej działalności WTS świadkowie Jehowy nie dotarli i nie zanosi się na zmianę tej sytuacji z powodów np. etnicznych, politycznych, czy po prostu technicznych lub jeszcze innych.
W Ewangelii wg Łukasza 19:40 zapisane są słowa Jezusa: „Kamienie wołać będą”.
Jak czytamy w Wikipedii, „krzemionka SiO2 w różnych odmianach polimorficznych (kwarctrydymitkrystobalit) oraz krzemiany i glinokrzemiany stanowią większość skał tworzących skorupę ziemską.”
Współczesne komputery powstały właśnie dzięki odkryciu i wykorzystaniu mikroprocesorów krzemowych. Oczywiście niniejszy blog nie aspiruje do bycia „kanałem łączności” i twierdzenia, że tak oto spełniają się słowa Mistrza. To jednak ciekawy zbieg okoliczności. Nie da się powstrzymać głosu prawdy. Nie da się zamknąć ust jej orędownikom. Właśnie m.in. ten blog w tym zakresie w jakimś sensie spełnia ową zapowiedź o kamieniach.

Ci z ŚJ, którzy myślą podobnie i nie są już w stanie głosić” wspólnie z organizacją, nie powinni się obwiniać. Nie da się przecenić pozostawania w zgodzie z własnym sumieniem. „Wszystko, co się czyni niezgodnie z przekonaniem, jest grzechem” - Rzymian 14:23 (BT). Każdy ma możliwość korzystania z „krzemowego głoszenia”. Nie wolno pozwolić sobie wmówić , że Bóg włożył na barki każdego „głosiciela” odpowiedzialność za życie ludzi niczym Niebo na barki mitycznego Atlasa. To wierutna bzdura. W Dziejach Apostolskich 8:37-39 czytamy:
Odpowiedział Filip: Można, jeśli wierzysz z całego serca. Odparł mu: Wierzę, że Jezus Chrystus jest Synem Bożym. I kazał zatrzymać wóz, i obaj, Filip i dworzanin, zeszli do wody. I ochrzcił go. A kiedy wyszli z wody, Duch Pański porwał Filipa i dworzanin już nigdy go nie widział. Jechał zaś z radością swoją drogą.
Dworzanin nie otrzymał żadnych poleceń ani w sprawie zebrań, ani w sprawie głoszenia.

Tak, to prawda – „wiara bez uczynków jest martwa” (Jakuba 2:17). Ale jest wiele „uczynków”, bez spełniania których głoszenie może stać się bezużyteczne, bezcelowe, innymi słowy „martwe”, mimo iż głoszący może uważać inaczej (Jakuba 1:27, Micheasza 6:8, Mateusza 12:7).
To prawda, że apostoł Paweł powiedział: Biada mi, gdybym nie głosił Ewangelii (1 Kor. 9:16b, BT). Powiedział też: Nie jestem winien niczyjej krwi (Dzieje 20:26, BT). Ale apostoł był szczególnym narzędziem, osobiście wybranym przez Chrystusa Pana do głoszenia Ewangelii! Powiedział przecież: Bylebym tylko dokończył biegu i posługiwania, które otrzymałem od Pana Jezusa: [bylebym] dał świadectwo o Ewangelii łaski Bożej (Dzieje 20:24).
Czy z tych słów apostoła wynika przymus głoszenia dla wszystkich sług Boga, przymus zabijający spontaniczny odruch serca i obarczony panicznym lękiem przed Bożą karą w Armagedonie w wypadku niedostatecznego wywiązania się z owego, jak się twierdzi, powszechnego nakazu? Nie wspomnę już o całkowicie niebiblijnym raportowaniu działalności, jako że to temat na osobny wpis.

Nie napisałem tych kilku słów, aby kogokolwiek krytykować lub zniechęcać. W końcu „każdy za samego siebie zda sprawę Bogu” (Rzymian 14:12). Wiem, że wiele osób jest rzeczywiście zniechęconych tym, że (tak im się wydaje) muszą głosić, i to akurat od domu do domu, choć jest to wbrew ich naturze.

Jednym z najrzadziej cytowanych przez Towarzystwo Strażnica fragmentów Biblii jest List do Efezjan 4:11 (BT):
I On ustanowił jednych apostołami, innych prorokami, innych ewangelistami, a innych pasterzami i nauczycielami.
Ten werset, a także wywody apostoła Pawła zapisane w 12 rozdziale 1 Listu do Koryntian wyraźnie pokazują, że wszelka „urawniłowka” jest kompletnie niebiblijna i szkodliwa. I choć staram się zrozumieć pobudki tych, którzy czują, że mimo wszystko muszą głosić „od domu do domu”, wiem, że jedyną metodą na potencjalną „odwilż” w organizacji byłoby drastyczne zmniejszenie wydajności w postaci liczonych godzin oraz zaprzestanie wsparcia finansowego. Tylko wtedy ta firma – bo Towarzystwo Strażnica jest bardziej firmą–piramidą niż religią – mogłaby zmienić swoje oblicze na bardziej ludzkie. „Tylko jak by się wtedy wypełniły Pisma” (Mat. 26:53, 54)?