Po obejrzeniu 2-częściowego
filmu WTS pt. „Bóg uczynił Go zarówno Panem, jak i Chrystusem” – filmu, który
jest serwowany Świadkom Jehowy na całym świecie podczas tegorocznych kongresów
letnich – nasunęły mi się pewne refleksje. Ogarnia
mnie najzwyczajniej w świecie wściekłość! Dlaczego? Ano dlatego, że choć w
filmie zdecydowanie zbyt często wkładane jest w usta bohaterów imię „Jehowa”,
czy że odzywają się gdzieniegdzie slangowe, zabarwione doktryną sformułowania
(„pal męki”, nadzorca zboru itp.), to jednak – choć może nie każdy się z tym
zgodzi – ma on wiele momentów wzruszających, szczególnie jeśli chodzi o sceny
wskrzeszania zmarłych i nadzieję z tego płynącą dla osoby wierzącej. Co więc
jest powodem do owego uczucia wściekłości, wspomnianego powyżej? Powodem jest
potworny, pogłębiający się rozziew między wymową Ewangelii a obrazem
organizacji. Powodem jest pustota – w świetle tego, co wyprawia WTS – nawoływań
narratora filmu do tego, aby wzmacniać wiarę poprzez badanie dowodów i tym
samym usuwanie wątpliwości i popadania w niezdrową rutynę. I chyba dobrze zdają
sobie sprawę z owego rozziewu twórcy filmu, skoro – choć dwukrotnie ( na
początku i na końcu) narrator zachęca widzów do „upewniania się, że Świadkowie
Jehowy mają prawdę”, nie przedstawia na to twierdzenie żadnych dowodów,
stosując jedynie typową WTS-owską manipulację, polegającą na zestawieniu dowodów
na prawdziwość Mesjasza i chrystianizmu z I w. n.e. z „mającą prawdę” (bo tak
mówimy i już!) religią ŚJ. Ogarnia mnie po raz kolejny – choć może już powinna
być stonowana – złość na perfidię, manipulację i okłamywanie „owieczek”. Bo
przecież przy dzisiejszym dostępie do informacji zachęcony przez narratora o
imieniu Mesafer szczery świadek Jehowy szybko znajdzie dowody na coś wręcz
przeciwnego, niż to, że „świadkowie Jehowy mają prawdę”. I co wtedy? Odpowiedź
zapewne znają czytelnicy tego bloga.
Inną rzeczą jest śmieszność
wypowiedzi owego Mesafera, który z poziomu I wieku n.e. ni stąd, ni zowąd używa
nazwy „Świadkowie Jehowy”, przemawiając do Świadków w XXI wieku, choć ci
dowiadują się z filmu – jako że organizacja niechętnie cytuje ów werset – że
chrześcijanie mają być świadkami, ale... Jezusa (Dzieje Apostolskie 1:8). Cóż,
to w końcu tylko drobiazg. Najważniejsze, aby widz wyszedł z kongresu zachęcony
do dalszego wręczania ulotek, traktatów, czasopism i innych materiałów
propagandowych organizacji. A całe to gadanie o ostracyzmie, pedofilii,
fanatyzmie i bezduszności „aparatczyków” to wymysł odstępców, bo przecież
„Świadkowie Jehowy mają prawdę”. I już!