wtorek, 17 czerwca 2014

Kolejny przykład "dwojakich odważników" - obłuda trwa w najlepsze

W artykule ze Strażnicy z 1.11.2012 r pt. „Czego Jehowa wymaga od ciebie” (artykuł ze stałego cyklu „Zbliż się do Boga”) podjęto próbę omówienia wersetu z Księgi Malachiasza 6:8:
On ci powiedział, ziemski człowieku, co jest dobre. I czego Jehowa wymaga od ciebie prócz tego, żebyś czynił zadość sprawiedliwości i miłował życzliwość oraz był skromny, chodząc ze swoim Bogiem?
Artykuł skierowany do tzw. „szerokich mas” ma za zadanie powiększyć grono czytelników, którzy mogą stać się potencjalnymi „zainteresowanymi”, a następnie Świadkami Jehowy. Toteż omówienie ww. wersetu tchnie słodyczą, kapiącą z ust (czy raczej z pióra) pisarza.
Np. na temat życzliwości pisze on: '
'Czyń zadość sprawiedliwości'. Jak czytamy w pewnym dziele, hebrajskie słowo tłumaczone na sprawiedliwość odnosi się do „prawości w stosunkach społecznych”. Bóg pragnie, abyśmy traktowali innych w sposób prawy i szlachetny, kierując się przy tym Jego normami. Czynimy zadość sprawiedliwości, gdy w kontaktach z drugimi zdobywamy się na przykład na bezstronność i uczciwość (Kapłańska 19:15, Izajasza 1:17, Hebrajczyków 13:18). Jeżeli jesteśmy wobec ludzi sprawiedliwi, mogą się nam odwzajemnić tym samym (Mateusza 7:12).
Z oczywistych (dla wydawców Strażnicy) względów artykuł nic nie wspomina, jak ową „sprawiedliwość” zaleca się stosować w relacji z osobami wykluczonymi lub tymi, które odłączyły się od społeczności Świadków Jehowy. Czytelnicy owej „powszechnej” Strażnicy byliby zapewne zaskoczeni, gdyby wiedzieli, jak w książce pt. „Trwajcie w miłości Bożej” wydawcy owego czasopisma pojmują „prawość w stosunkach społecznych”. W dodatku zamieszczonym na str. 207-209 rzeczonej książki można przeczytać np.:

Jak powinniśmy odnosić się do wykluczonego? Biblia mówi, 'żeby przestać się zadawać z każdym, kto jest zwany bratem, a jest rozpustnikiem albo chciwcem, albo bałwochwalcą, albo człowiekiem rzucającym obelgi, albo pijakiem, albo zdziercą —żeby z takim nawet nie jadać' (1 Koryntian 5:11). O kimś, kto „nie pozostaje w nauce Chrystusa", czytamy: „Wcale go nie przyjmujcie do domu ani nie zwracajcie się do niego z pozdrowieniem. Bo kto się do niego zwraca z pozdrowieniem, ten jest współuczestnikiem jego niegodziwych uczynków" (2 Jana 9-11). A zatem nie utrzymujemy z wykluczonym żadnej więzi duchowej ani nie pozwalamy sobie na żadne kontakty towarzyskie. W Strażnicy numer 23 z 1981 roku na stronie 11 powiedziano: „Zwykłe ,dzień dobry' może być pierwszym stopniem, który prowadzi do rozmowy, a w końcu nawet do przyjaźni. Czy zależy nam na tym, żeby zrobić ten pierwszy krok ku wykluczonemu?".

Oto jak zaleca się ochrzczonym Świadkom Jehowy postępowanie w sposób „prawy i szlachetny”. Oto jak zaleca się im przejawianie „bezstronności i uczciwości”! Każe im się założyć, bez prawa osobistego zbadania faktów, iż każdy wykluczony lub odłączony jest na pewno winien albo grzechu (grzechów) wymienionego w 1 Liście do Koryntian 5:9-11, albo jest „antychrystem”, albo jednym i drugim. Jest też „zatwardziałym grzesznikiem”, jak o tym świadczy kolejna „rada” z publikacji – o ironio – „Trwajcie w miłości Bożej”:


Gdy bliski przyjaciel lub ktoś z rodziny zostaje usunięty ze społeczności jako zatwardziały grzesznik, bardzo to przeżywamy. Swoim stosunkiem do biblijnych wskazówek w tej sprawie możemy ujawnić głębię naszej miłości do Boga i lojalności wobec Jego postanowień.


„Prawa i szlachetna sprawiedliwość” Świadków Jehowy, którą opisuje listopadowa Strażnica,  ma się zatem przejawić w całkowitym odrzuceniu i osądzeniu bliskiego niegdyś człowieka na podstawie nic nie mówiącego komunikatu w zborze, będącego skutkiem decyzji tajnego tzw. „komitetu sądowniczego”, składającego się z zazwyczaj nie mających pojęcia o sądzeniu starszych, na ogół słabo wykształconych i bezmyślnych „aparatczyków” systemu stworzonego przez WTS.  Co gorsza twierdzi się, jakoby taka „sprawiedliwość” pochodziła od samego Boga. Zaleca się też izolację członków najbliższej rodziny, np.: (…) gdy wykluczony zostaje członek rodziny, który z nami nie mieszka. Sprawy rodzinne mogą sporadycznie wymagać nawiązania z taką osobą kontaktu, ale powinien się on sprowadzać do niezbędnego minimum. Lojalni chrześcijanie nie wynajdują pretekstów, żeby móc przestawać z takim krewnym. Powodowani lojalnością wobec Jehowy i Jego organizacji, popierają biblijny sposób traktowania zatwardziałych grzeszników. Mają przy tym na względzie dobro danej osoby i w rezultacie mogą jej pomóc odnieść pożytek z otrzymanego skarcenia (Hebrajczyków 12:11).

Pisarze owego bezdusznego, haniebnego dodatku z książki „Trwajcie w miłości Bożej” w swoim zaślepieniu i lęku przed utratą wiernych na skutek kontaktu z myślącymi osobami, których organizacja WTS pozbywa się w postępie geometrycznym, zapomnieli całkiem o przypowieści Pana Jezusa o „synu marnotrawnym” (Ewangelia wg Łukasza 15:11-31). Bohater tej przypowieści faktycznie był winien wielu grzechów, a jednak jego ojciec, obrazujący samego Boga, czekał cierpliwie na niego, a gdy się opamiętał, przyjął go z powrotem. Nie uważał go za zatwardziałego grzesznika, jak to zapewne uczyniłby dodatek z książki, gdyby wtedy istniała. Ów dodatek popada zresztą w sprzeczność, jako że rzeczywisty  „zatwardziały grzesznik” nie jest już w stanie, jak to czytamy w książce, „odnieść pożytek z otrzymanego skarcenia”.                                                                                                                                          
Utrwalanie błędnej opinii, jakoby takie „zalecenia”, jak te pochodzące z książki „Trwajcie w miłości Bożej”, były wyrazem Boskiej sprawiedliwości opisanej w Księdze Micheasza 6:8, jest gwałtem na umysłach i wolności czytelników, wykorzystującym ich ślepe zaufanie do rzekomego „kanału łączności” i odbierającym im możliwośc samodzielnego zbadania faktów. Takie perfidne i wręcz nieludzkie „zalecenia” wynikają ze strachu przed wolnością myślenia i działania „owieczek”. Dowodzą też, że w rzeczywistości wcale nie chodzi o grzeszników przeciw Prawu Bożemu, ponieważ Świadkowie Jehowy, z reguły miłujący Boga, w większości unikaliby (lub, jak to ujmuje książka, „ograniczyliby kontakt do niezbędnego minimum”) osób winnych faktycznych grzechów wymienionych przez apostoła Pawła dla własnej ochrony. Ponieważ Towarzystwo Strażnica jest w rzeczywistości „fałszywym prorokiem”, zaś wiele osób wykluczono z szeregów ŚJ za uświadamianie innym tego faktu, zawiadowcy organizacji, zamiast zmienić swoje postępowanie i przeprosić za liczne błędy, postanowili atakować mówiących prawdę o nich, eliminować takie odważne i szczere osoby ze społeczności, a następnie dla zachowania status quo zabraniać pozostającym w niewiedzy członkom zborów kontaktów z wyrzuconymi, okraszając to przypisaniem takich „zaleceń” Bogu. Opisany przez apostoła Jana w jego Trzecim Liście Diotrefes to naprawdę „płotka” wobec Towarzystwa Strażnica i jego Ciała Kierowniczego! 
"Człowiek zostaje przyjęty do kościoła za to w co wierzy, a wykluczony za to, co wie" - Mark Twain