W Strażnicy z 1 . 05. 2007 r. w 3-cim artykule do studium przywódcy organizacji, od dawna odporni na jakąkolwiek krytykę i chyba mający zbiorową amnezję proponują młodym Świadkom Jehowy ‘zmierzanie do celów przysparzających czci Bogu.’. Amnezja pisarzy pozwala im nie brać pod uwagę konsekwencji podobnych, wielokrotnie powtarzanych przez tzw. „kanał łączności” „złotych myśli”, których ofiary idące w tysiące głosicieli do dziś nie mogą się pozbierać na skutek podjęcia błędnych życiowych decyzji. Manipulacja autorów artykułu polega na tym, że właściwe człowiekowi dążenie do rozwoju, zadowolenia z wykonywanej pracy i godziwych warunków życiowych przedstawione jest jako przeciwieństwo „walki o wiarę”, zaś ci, którzy życzliwie radzą swoim bliskim czy przyjaciołom rozsądne postępowanie, są kreowani na prześladowców i wrogów prawdziwej pobożności. Zobaczmy zresztą sami:
(...) możesz się zetknąć z silną presją ze strony krewnych, rówieśników lub nauczycieli, którzy w dobrej wierze twierdzą, że prawdziwy sukces i szczęście zależą od zdobycia wyższego wykształcenia i objęcia lukratywnej posady (Rzymian 12:2). Wzorem Tymoteusza będziesz musiał 'walczyć w szlachetnej walce o wiarę, żeby mocno się uchwycić życia wiecznego', które obiecuje ci Jehowa (l Tymoteusza 6:12; 2 Tymoteusza 3:12).
Podany na końcu cytowanego akapitu werset z 2 Tym. 3:12 brzmi (wg BW): „Tak jest, wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Chrystusie Jezusie, prześladowanie znosić będą.”. Zachęcanie do zdobycia wyższego wykształcenia i dobrej posady jest więc w świetle powyższych wywodów „prześladowaniem” chrześcijanina, który oczywiście powinien oprzeć się takiej niegodziwej „presji”. I tak oto Towarzystwo Strażnica generuje na zawołanie ofiary prześladowań. W kolejnym akapicie wymyślono hipotetyczną sytuację z życia Tymoteusza, powołując się w jej konstruowaniu na jakieś nie wymienione z nazwy „dzieło”. Ale już w następnym komentarzu dzięki zdaniu „obecnie młodzi chrześcijanie napotykają podobne wyzwania” ta wymyślona na potrzeby artykułu scenka rodzajowa nabiera wyraźnych cech rzeczywistości. Wszystko po to, aby „uzasadnić” niezrównoważoną postawę młodzieńca o imieniu Matthew, którego fanatyczna (choć niewątpliwie szczera) postawa ma odtąd służyć innym młodym chrześcijanom za wzór. Właśnie to wykorzystywanie naiwności, pomieszanej ze szczerością, cech tak charakterystycznych dla młodego wieku, jest najgorszą perfidią autorów artykułu. Wszak to nie oni będą ponosić ewentualne konsekwencje zmarnowanego życia kolejnego pokolenia straszonego Armagedonem i rzekomym ściąganiem na siebie „winy krwi” przez ciągle za małą ilość godzin spędzanych w służbie. W tle wywodów otrzymujemy dodatkowy przypis dotyczący mądrej wypowiedzi Plutarcha na temat wartości wykształcenia, oczywiście w pejoratywnym „sosie”. A oto cała omawiana „budowla”:
Szczególnym wyzwaniem może się okazać sytuacja, w której twoim wyborom sprzeciwiają się niewierzący członkowie rodziny. Niewykluczone, że z taką sytuacją musiał się zmierzyć Tymoteusz. Według pewnego dzieła jego ojciec prawdopodobnie „należał do wykształconej i bardzo zamożnej warstwy społecznej”. Niewątpliwie więc oczekiwał, że syn odbierze staranne wykształcenie i przejmie rodzinny interes. Wyobraź sobie jego reakcję na wieść o tym, że Tymoteusz woli znosić niebezpieczeństwa oraz trudności finansowe niejako wpisane w działalność misjonarską u boku Pawła!
Obecnie młodzi chrześcijanie napotykają podobne wyzwania. Matthew, który usługuje w jednym z biur oddziałów Świadków Jehowy, wspomina: „Gdy podjąłem służbę pionierską, mój ojciec poczuł się bardzo rozczarowany. Utrzymywałem się w niej ze sprzątania, co jego zdaniem było ,marnotrawieniem' zdobytego wykształcenia. Ojciec wyśmiewał mnie, a jednocześnie uświadamiał, ile to mógłbym zarobić, pracując gdzieś na cały etat". Jak Matthew poradził sobie z tym sprzeciwem? „Ściśle trzymałem się programu czytania Biblii i ciągle się modliłem, zwłaszcza gdy trudno mi było panować nad sobą". Matthew za swoją zdecydowaną postawę został nagrodzony. Z czasem stosunki z ojcem się poprawiły. Matthew zbliżył się też do Jehowy. Opowiada: „Widzę, jak Jehowa o mnie dba, dodaje mi otuchy i chroni przed podjęciem niemądrych decyzji. Nie doświadczyłbym tego, gdybym nie zmierzał do celów duchowych".
Tak więc praca na cały etat wg Towarzystwa Strażnica to przeciwieństwo zmierzania do celów duchowych, zaś ojciec widzący, jak jego syn marnuje swoje zdolności (otrzymane przecież od Stwórcy) to przeciwnik prawdy! Dokąd zaprowadzi ten obłęd piszących i tych, którzy są im – w dobrej wierze – ślepo posłuszni?
Plutarch rzeczywiście napisał: „Odpowiednie wykształcenie jest korzeniem i źródłem wszelkiego dobra”. Pisarze literatury wiedzą dobrze, że odpowiednie wykształcenie pomaga też ustrzec się manipulacji i doktrynerstwa. Ułatwia rozeznanie i wnikliwość, a te cechy paradoksalnie nie są na rękę przywódcom Towarzystwa.
W następnych komentarzach dowiadujemy się, jakie to zagrożenie dla naszej kondycji duchowej mogą stanowić nasi bracia w wierze. Co za czasy!
Od zmierzania do celów duchowych mogą cię nieświadomie odciągać nawet współwyznawcy. Niekiedy ktoś powie: „Czy musisz być pionierem? Przecież możesz głosić, prowadząc normalne życie. Znajdź sobie dobrą pracę i zabezpiecz się finansowo". Rada ta może się wydać praktyczna, ale czy zastosowanie się do niej naprawdę pozwoliłoby ci 'ćwiczyć się, mając na celu zbożne oddanie'?
Czy trzeba Ciału Kierowniczemu naprawdę przypominać, do czego pod względem duchowym, materialnym i emocjonalnym doprowadziła tysiące ludzi histeria roku 1975 rozpętana i podsycana przez Towarzystwo? Wtedy też rezygnowano z pracy, czy zabezpieczenia finansowego pod wpływem podobnych „rad”. Czy ktoś przeprosił liczne ofiary tego nadużycia zaufania szczerych osób? Czyż historia wystarczająco niepomyślnie nie zweryfikowała podobnych „pomysłów na życie”, jakie serwuje Świadkom Jehowy Ciało Kierownicze? I czy w razie kolejnego niepowodzenia znów wszyscy będą winni, tylko nie twórcy doktryny? Czy wydawcy literatury nadal będą obwiniać za swoje nieprzemyślane wypowiedzi szeregowych Świadków Jehowy, tak jak to uczynili np. w Strażnicy z 15. 12. 2006 r., pisząc o współwyznawcach:
Przez lata tęsknie wyczekiwali, aż Jehowa położy kres niegodziwemu światu. Ale gdy w spodziewanym przez nich czasie Armagedon nie nadszedł. poczuli się rozczarowani.
Kolejny komentarz, jak to często bywa w literaturze WTS, prowadzi do negatywnego osądu tych, którzy chcą znaleźć godziwe zatrudnienie, zrównując ich z tymi, którzy pokładają nadzieję w bogactwie. Do takiego wniosku skłania czytelnika podanie w nawiasie wersetu z 1 Tym. 6:17, gdzie czytamy (wg BW): „Bogaczom tego świata nakazuj, ażeby się nie wynosili i nie pokładali nadziei w niepewnym bogactwie, lecz w Bogu, który nam ku używaniu wszystkiego obficie udziela”. A oto te wywody:
Niektórzy chrześcijanie z czasów Tymoteusza najwyraźniej wyznawali podobny pogląd (1 Tymoteusza 6:17). Aby pomóc swemu współpracownikowi skupić się na celach duchowych, Paweł zachęcił go: „Nikt, kto służy jako żołnierz, nie wdaje się w interesy handlowe związane z życiem, ażeby zyskać uznanie tego, który go powołał na żołnierza" (2 Tymoteusza 2:4). Żołnierz na służbie nie może dać się rozproszyć codziennym troskom. Życie jego i innych zależy od tego, czy jest stale gotowy wypełniać rozkazy dowódcy. Będąc żołnierzem Chrystusa, musisz przejawiać takie samo zdecydowanie i nie angażować się w niepotrzebne dążenia materialne, utrudniające dokładne pełnienie życiodajnej służby (Mateusza 6:24; 1 Tymoteusza 4:16; 2 Tymoteusza 4:2, 5).
Zamiast obierać za cel prowadzenie wygodnego życia, pielęgnuj ducha ofiarności. „Jako członek armii Chrystusa Jezusa, bądź gotów obywać się bez wygód" (2 Tymoteusza 2:3, The English Bible in Basic Englisłi). Towarzysząc Pawłowi, Tymoteusz poznał tajemnicę tego, jak być zadowolonym nawet w najtrudniejszych warunkach (Fili-pian 4:11, 12; 1 Tymoteusza 6:6-8). Możesz czynić tak samo. Czy chętnie zdobywasz się na wyrzeczenia ze względu na Królestwo?
Gdy czyta się powyższe komentarze, w których normalne ludzkie dążenia i pragnienia zostały przedstawione jako wyraz materializmu i niedojrzałości duchowej, a usłuchanie „zachęt” Towarzystwa niedwuznacznie skojarzono z byciem „dobrym żołnierzem Jezusa Chrystusa”, nasuwa się pytanie, jak to możliwe, że tysiące – jeśli nie miliony – szczerych osób nadal są skłonne uważać piszących za „kanał łączności” z Bogiem? Ten „kanał”, żyjący w wygodach i luksusie, oderwany od problemów codziennej rzeczywistości, ośmiela się namawiać innych do „wyrzeczeń ze względu na Królestwo”. Cóż za obłuda! Ale czy jeszcze powinniśmy się czemukolwiek dziwić? Chyba tylko dla przestrogi wypada zacytować słowa z Listu Jakuba 5:1-6 (wg BW):
„A teraz wy, bogacze, płaczcie i narzekajcie nad nieszczęściami, jakie na was przyjdą. . Bogactwo wasze zmarniało, a szaty wasze mole zjadły. Złoto wasze i srebro zaśniedziało, a śniedź ich świadczyć będzie przeciwko wam i strawi ciała wasze jak ogień. Nagromadziliście skarby w dniach, które się mają ku końcowi. Oto zapłata, zatrzymana przez was robotnikom, którzy zżęli pola wasze, krzyczy, a wołania żeńców dotarły do uszu Pana Zastępów. Żyliście na ziemi w zbytku i w rozkoszach, utuczyliście serca wasze na dzień uboju. Wydaliście skazujący wyrok i zabiliście sprawiedliwego; nie opiera się wam”.